Delia

Delia to ubranie, którego „rekonstrukcja” w Polsce jest niestety chyba na najniższym poziomie. Panuje powszechna zasada „kolega też tak ma”. I mimo tego, że źródeł jest dużo, to wydaje się, że niewielu z nas się nimi przejmuje. A szkoda, bo delia to podstawowy ubiór wierzchni w Polsce w XVII w. A bez szaty wierzchniej nikt nie ruszał się z domu, więc każdy szlafrok powinien ją mieć.

Przy okazji prezentacji zestawu, który uszyłem dla Marcina, powiem też coś więcej o tym ubraniu.

Zdjęcie wykonane przez Respiciens

Źródła

Pierwsza wzmianka o delii pochodzi z lat 40 XVI w. i znajduje się w rachunkach dworu króla Zygmunta Augusta. (M. Gutkowska-Rychlewska, s. 402). Nie wiadomo jednak, jak mogła ona wtedy wyglądać. Być może ta nazwa oznaczała wówczas zupełnie inny ubiór. Wg. Ireny Turnau delie zaczynają pojawiać się w spisach szlacheckich od lat 70 XVI w. (Ubiór narodowy… s. 18). Od tego czasu, a zapewne były noszone przynajmniej kilkanaście lat wcześniej, przynajmniej do połowy XVII w., wg inwentarzy delia (obok ferezji) była jednym z najpowszechniej noszonych ubiorów wierzchnich. Można zaryzykować stwierdzenie, że była, obok żupana, podstawowym ubiorem szlachty w tym czasie. Delie często są wymieniane jako podszyte różnymi futrami, od lisich, przez kunie, rysie po niedźwiedzie. Są też delie, zapewne letnie, lub codzienne, podszyte typowymi tkaninami używanymi na podszewki, jak kitajka czy bagazja. Wierzch to najczęściej różnego rodzaju sukno, rzadziej jedwab. O tkaninach pewnie i tak trzeba będzie zrobić osobny, obszerny wpis, więc nie będę ich tu szczegółowo wymieniał. Z tego okresu mamy już dużo przedstawień szlachciców w ubiorach wyglądających jak delie, na czele z portretem króla Stefana Batorego autorstwa Marcina Kobera z 1583 r.

Źródła pisane mówią wiele o nazwach i tkaninach, ale niestety niewiele o tym, jak faktycznie wyglądał ubiór i jaki miał krój. Kostiumolodzy współcześnie raczej nie są w stanie wskazać wyraźnych różnic między delią a ferezją, chociaż musiały istnieć, skoro te dwie nazwy występują obok siebie. Delia w I poł. XVII w.  najprawdopodobniej była pojęciem bardzo ogólnym i pojemnym. Zawsze była ubiorem wierzchnim zakładanym na żupan, dołoman itp. Mogła oznaczać zarówno ubiór podbity futrem jak i bez futra. Delie mogły być z krótkim rękawem – do łokcia, albo z długim, dekoracyjnym, zwisającym do ziemi. Mogły mieć duży wykładany na plecy kołnierz, futrzany (jeśli delia była podbita futrem) lub bez futra. Mogły też wcale nie mieć kołnierza. Mogła być wiązana na sznurki, zapinana na jednego dużego guza, mieć kilka szamerunków, albo zapięcie na szereg guzów jak w żupanie. Najprawdopodobniej te wszystkie warianty delii miały swoje nazwy w epoce, których teraz niestety nie jesteśmy w stanie odtworzyć ani przyporządkować konkretnym typom. Dlatego trochę z niewiedzy, trochę z wygody, a trochę z nielicznych przesłanek źródłowych używamy zbiorczego określenia delia lub ferezja na wszystkie te ubiory (pamiętając jednak, że to nie jest to samo).

Ale czy w ogóle wiemy, jaki ubiór można na pewno określić mianem delii?

Mamy to szczęście, w przeciwieństwie do wielu XVII – wiecznych ubiorów, że w księdze krawieckiej miasta Wschowy z 1640 r. istnieje wykrój delii wyraźnie podpisany: Delia.

W tym miejscu szczęście się kończy, ponieważ jest to jedyny znany wykrój delii. Bez możliwości porównania nie wiemy, czy jest on typowy, czy może ma jakieś wyjątkowe cechy wyróżniające ten ubiór spośród innych delii. Tak naprawdę to w dalszym ciągu o deliach nie wiemy prawie nic.

W przypadku ubiorów grobowych można obejrzeć dokładnie szwy, sprawdzić, ile warstw ma ubiór, czy i jak był usztywniany, w jakim kierunku układała się na wykroju osnowa. To informacje bardzo ważne podczas rekonstruowania ubiorów. W przypadku delii niczego z tych rzeczy nie wiemy. Dysponujemy tylko niewiele mówiącym rysunkiem, który w dodatku nie jest do końca czytelny.

Tylko jak to możliwe, że mimo bardzo intensywnie prowadzonych ostatnio prac archeologiczno konserwatorskich,  mimo odkrycia i opisania m.in. przez prof. Drążkowską kilkunastu żupanów, nadal nie wiemy nic o deliach? Czyżby szlachcicowi, który całe życie chodził w delii, do pogrzebu tę delię ściągano i chowano go w samym żupanie?

Nie do końca.

Warto zauważyć, że wszystkie zachowane do dzisiaj żupany wykonane są z jedwabiu. Źródła mówią jasno, że zdecydowana większość ubrań była wykonywana z wełny. Więc o co chodzi?

Rzecz w tym, że wełna rozkłada się o wiele szybciej niż jedwab. W niektórych grobach były na tyle dobre warunki, że tkaniny jedwabne dobrze się zachowały, natomiast wszystkie tkaniny wełniane rozłożyły się i nie ma po nich śladu. Prawie nie ma śladu.

Dzięki nowoczesnych technologiom możemy dostrzec takie szczegóły jak ślady włókien wełny odciśnięte na kościach czy zbadać skład chemiczny zawartości trumny. Gdzieniegdzie zachowały się też fragmenty wełnianych tkanin, szamerunki i inne jedwabne ozdoby, kiedyś przyszyte zapewne do delii okrywającej zmarłego. Zachowały się też fragmenty jedwabnych podszewek ubiorów wierzchnich. Dzięki temu wszystkiemu mamy namacalne ślady istnienia i faktycznego używania delii (a przynajmniej wełnianych ubiorów wierzchnich), które jednak nie pozwalają na wierne zrekonstruowanie jej wyglądu.

Możliwe jednak, że wkrótce będziemy wiedzieć znacznie więcej. Podobno podczas prac konserwatorskich u Franciszkanów w Krakowie, oprócz żupanów znaleziono też ferezję. Brzmi obiecująco, pozostaje czekać na publikację z badań.

Rekonstrukcja delii

Podsumujmy zatem, co wiemy:

– Nazwa delia pojawia się w spisach co najmniej od lat 70 XVI w. i wśród ubiorów wierzchnich dominuje w nich aż do poł. XVII w.

– Delie mogły być podbite futrem różnego rodzaju, mogły też mieć podszewkę z tkaniny.

– Mamy wykrój delii z 1640 r.

Mamy też masę obrazów, które po odpowiednim przyjrzeniu się, mogą nam wiele powiedzieć na temat delii. Zbiór obrazów z polskimi strojami mam na Pintereście, tutaj, dlatego tu wrzucę tylko kilka przykładowych.

Delia z futrem czy bez?

Spisy wymieniają dużo delii podbitych futrem. Na obrazach podobnie można zobaczyć delie z futrem i wyłożonym futrzanym kołnierzem. Dużo jest też przykładów delii bez futra. Żadne ze znanych źródeł nie mówi natomiast o delii z futrzanym kołnierzem, ale bez futra wewnątrz. Warto to podkreślić, gdyż jest to niestety bardzo często widziany na imprezach błąd.

Futrzany kołnierz bez futra wewnątrz nie ma żadnego potwierdzenia w źródłach.

Wobec tego, są dwie alternatywy: podszycie futrem całego ubioru i rezygnacja z futra. Pierwsza z nich jest dość droga – wymaga użycia futra w ilości mniej więcej potrzebnej do uszycia dwóch współczesnych płaszczy. Drugie rozwiązanie jest dużo tańsze i łatwiejsze. Dzięki temu trochę łatwiej zrozumieć, że delia z futrem była ubiorem drogim, nie każdy mógł sobie na taką pozwolić i podobnie jest teraz.

W deliach z futrem, poza kołnierzem nigdy nie obszywano nim zewnętrznych części. Niestety wielu rekonstruktorów chodzi w ubraniach z szerokimi futrzanymi obszyciami, dodatkowo często bez podbicia futrem, chociaż nie mają na to źródeł. Być może wzorują się na XIX-wiecznych kostiumach historycznych, jak tych zrobionych w 1906 r. na słynny bal u Romanowów. Niestety nie mają one wiele wspólnego z prawdziwymi ubraniami z XVII w.

Brzegi obszyte futrem nie mają żadnego potwierdzenia w źródłach.

Rękawy

Wszystkie delie na znanej ikonografii mają dwa typy rękawów:

– krótkie rękawy do łokcia, mniej lub bardziej obszerne. Tutaj wszystko jasne – prostokąt i kliny pod pachami, tak samo jak w koszuli.

Na obrazach, gdzie delia jest założona, a ręce wyjęte przez rozcięcia, tak jak np. u Batorego, może się wydawać, że delia ma krótkie rękawki zakrywające barki, a długie rękawy zwisają właściwie nie wiadomo skąd.

To nie żadne rękawki. Szew na ramieniu ma długość ok. 25 – 35 cm, przez co ramię opada w dół i tworzy taki właśnie efekt.

Czy dekoracyjne rękawy też były podszyte futrem? Nie wiem. Skoro nie były używane, to nie miało by to sensu, ale z drugie strony, kto bogatemu zabroni. Patrząc na niektóre obrazy, widać, że z końcówki rękawa, na dole wystaje futro. Natomiast na innych obrazach nic nie wystaje. Być może różnie bywało.

Delie miały jeszcze po prawej i lewej stronie rozcięcia na rękojeść szabli, ale to chyba wszyscy wiedzą.

Kołnierz

Władysław IV Waza

Na wykroju z 1640 r. nie ma kołnierza. Jak mógł on w takim razie wyglądać? Pomóc może analiza obrazów.

Widać na nich, że kołnierz zapiętej delii układa się w kształt trójkąta za głową. Chyba najlepiej widać to na portrecie Władysława IV Wazy. Kołnierz tworzy z przodu linię poziomą, która przechodzi na plecy. Dokładnie tak samo układają się tekstylne kołnierze w zachowanych węgierskich mente. Można zatem przyjąć, że podobny wykrój stosowano w deliach:


Wykrój mente z XVI w., w lewym górnym rogu kołnierz.

Dla pewności można zrobić eksperyment:


Po lewej kołnierz skrojony z podkrojem szyi – taki, jaki ma większość rekonstruktorów. W ten sposób nie układają się kołnierze na ikonografii z epoki. Po prawej – kołnierz w kształcie trapezu, układa się dokładnie tak, jak kołnierze na XVII-wiecznych obrazach.

Zapięcie delii

Podłużne zapięcie z klamrą na środku
Zapięcie na guzy, pętelki na lewej stronie,
daleko od krawędzi

Delie były zapinane na różne sposoby. Często był to jeden duży guz pod szyją, jak w delii Marcina. W czasach Wazów popularne było podłużne zapięcie z dużą klamrą pośrodku. Delia, zwłaszcza wcześniej, ale nie tylko, mogła też być zapięta na kilka dużych guzów, przyszytych, tak, jak w żupanie, do krawędzi ubrania. Pętelki, podobnie, jak w żupanie zazwyczaj przyzywano dalej na lewej pole. W ten sposób w zapiętej delii prawa poła zachodziła na lewą. Tak, jak w żupanach. Dodatkowo, zamiast, albo obok guzów, delia mogła posiadać tasiemki służące do jej wiązana pod szyją, a czasem też niżej. Widać to na niektórych obrazach.

Z różnych sposobów zapinania delii u rekonstruktorów można by zrobić cały katalog mroku. Bardzo popularnym rozwiązaniem są różnego rodzaju łańcuchy i dziwne sprzączki. Czy ktoś kiedyś widział coś takiego na XVII-wiecznym obrazie?

Modne ostatnio są ogromne zapony zrobione z łańcuchów i różnych rzeczy, zapewne kosztujące mnóstwo kasy. Mówiąc krótko: kasy wyrzuconej w błoto. Albo w mrok.

A wystarczy po prostu przyszyć guz i pętelkę. Czy to takie trudne?


To NIE jest rekonstrukcja.

Jeszcze parę słów o nazewnictwie, bo niektórym chyba się to myli.

PĘTLICE, to zrobione ze sznurka pętelki, przez które przekłada się guzy.

SZAMERUNKI, to tkane taśmy z oczkami na guzy, naszywane poziomo jako zapięcie. Nie używa się przy nich sznurka, ponieważ pętelki są częścią utkanej taśmy.

Nie można zatem zapinać delii na guzy ALBO pętlice, ponieważ są to dwa elementy tego samego zapięcia.

Przy okazji warto podkreślić, że szamerunki to TKANE TAŚMY. Nie ma chyba żadnego zabytku z XVII w., który miałby naszyte z przodu kilometry sznurków i innych dziwnych rzeczy, jak u niektórych rekonstruktorów.

Szamerunki na węgierskim mente

Wykrój delii i sposób szycia będzie w następnym artykule, bo ten i tak już jest bardzo długi. Na koniec jeszcze dwa obrazy, na których dobrze widać, jak to powinno wyglądać i galeria z moim ciuchem.

Tutaj widać delie od tyłu. Można zobaczyć, jak układają się kołnierze i rękawy. Widać też, że delia ma wcięcie w talii, nie jest luźnym płaszczem.
Dużo delii charakterystycznych dla lat 40 XVII w.

Dodaj komentarz